piątek, 23 grudnia 2011

W tym roku Mikołaj nie przyjedzie saniami....


Kochani!
Z okazji zbliżających się świąt pragniemy Wam życzyć: optymizmu, spokoju i samych radosnych chwil. Niech Nowy Rok nie skąpi Wam sukcesów i szczęścia i nie zapomni spełnić wszystkie Wasze marzenia.
Wszystkiego naj naj i do zobaczenia w 2012r bo teraz przez chwilę zapowiadamy ciszę w eterze.
Korzystając z okazji, że to 100 wpis świąteczna i atmosfera, chciałbym podziękować wszystkim, którzy odwiedzają naszego bloga. Zakładając go, nie spodziewałam się, że aż tyle osób zainteresuje świat naszej małej Zosi. Już ponad 10000 odwiedzin. Bardzo za nie dziękuję!!!

czwartek, 22 grudnia 2011

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Choinka ubrana



...co prawda nie nasza tylko sąsiadów ale czy to ma jakieś znaczenie. Liczy się, że jest i już. Ze względu na świąteczny wyjazd i zosiowej "daj daj daj", zdecydowaliśmy, że dla bezpieczeństwa Zosi, choinki w tym roku nie będzie. Sąsiedzi podzielili się z nami przyjemnością ubierania drzewka (za co im serdecznie dziękujemy!!) a zatem i wilk syty i Zosia cała:)


"Ze wszystkich choinkowych ozdób najbardziej podoba mi się moja lalka:)"


Radość tworzenia trwa


i co? Prawda, że ładna mi się udała?

środa, 14 grudnia 2011

Dobry rok...

Dobry rok właśnie za nami. Pierwszy rok z naszą córeczką. Nie napiszę, że nie wiem kiedy to minęło. Wiem doskonale. Najpierw czekałam aż skończy 3 m-ce bo wtedy podobno przechodzi kolka, która męczyła nasze dziecko i nas i nie pozwalała usnąć. Później, odliczałam do 6 m-cy aby skończył się refluks bo podobno większość dzieci zatraca go wraz z kolejnymi miesiącami życia. Po 10-tym miesiącu miała ustąpić alergia pokarmowa więc czekałam na ten 10 i marzyłam o tym wszystkim co znów będę mogła jeść.
Kolejny czas to oczekiwanie na to kiedy zacznie siedzieć, wstawać, kiedy pierwszy raz powie "mama", nie wspominając już o wiecznym oczekiwaniu na kolejne zęby, które przybywała średnio w ilości jeden na miesiąc. Teraz kiedy pierwszy rok za nam, czekamy na pierwszy samodzielny krok bo "jak to, ma rok i jeszcze nie chodzi???"nie "przydeptała" roczku???? Otóż nie, nie przydeptała i wcale mnie to nie martwi. Jeszcze się w życiu nachodzi, bez obaw:)
Czekam jeszcze na tysiące nowych rzeczy, które staną się wcześniej czy później ale zdążą się na pewno. Ważne, że: kolki ustały, refluks minął. alergii prawie nie ma a zębów za to już 10!!!!
Ten rok był również rokiem trudnym. Nasz dotychczasowy ład wywrócił się do góry nogami a na jego szczycie usadowiło się płaczące niemowlę. Pomimo to, starałam się aby tą wielką zmianę obrócić na dobre i na wzór Pollyanny wciąż powtarzałam sobie, że:
- co prawda nie mam czasu na czytanie książek ale za to na długich spacerach z wózkiem, wysłuchałam całą masę audiobooków
- nie oglądam przy dziecku TV ale za to bardziej skupiam się na radiu i nie tracę czasu na bezczynne gapienie się ekran
- od roku nie przespałam żadnej nocy w całości ale za to wcześnie kładę się spać i nauczyłam się zasypiać w ciągu minuty
- przez prawie rok byłam na ścisłej diecie bo Zosia miała atopowe zapalenie skóry, ale za to szybko wróciłam do wagi sprzed porodu i zaczęłam zwracać uwagę na to co jem....itp, itp.
Jak widać same plusy i zalety:)
Zosiu, dziękuję Ci za wszystko to co wniosłaś do naszego życia, dziękuję za każdy uśmiech, uściski i przytulaki. Życzę Ci aby w Twoim życiu było całe mnóstwo takich dobrych lat, z których pierwsze właśnie minęło!


ważne aby urodzinowy tort zjeść do ostatniego okruszka...

Urodzinowa wróżba czyli kim będę w przyszłości...

wtorek, 6 grudnia 2011

Pierwsze urodziny... po raz pierwszy!

Kto powiedział, że pierwsze urodziny ma się tylko raz w życiu?
My postanowiliśmy obchodzić urodziny Zosi, przynajmniej kilka razy. Choć te prawdziwe dopiero za kilka dni już zjedliśmy na jej cześć co najmniej 2 torty i nie zamierzamy na tym poprzestać. Jak na prawdziwe
urodziny przystało Zosia dostała całą masę prezentów, które już zajęły pokaźną cześć naszej przestrzeni życiowej. Kolejna urodzinowa odsłona już w sobotę:)



Co też oni ukryli w tym pudełku????


Ooooo, ma koła to coś dla mnie. Szybka kontrola jakości i już można montować


Sprawnie Panowie, chcę go mieć na dziś!


Jeszcze tylko drobne poprawki i można jechać!

czwartek, 1 grudnia 2011

Dla Zosi...na później....


Mój mąż jest mistrzem w kupowaniu!. Najlepiej tych z drugiej ręki i tych zupełnie nieużytecznych (bezużytecznych!!!). Wiedząc z góry jaka będzie moja reakcja na kolejne: platerowe cukiernice, starodawne żelazko czy zegar z kukułką wybijający każdą godzinę (na pewno wasza babcia miała taki, moja miała:) powoli mnie do tego przygotowuje. Zaczyna się mniej więcej tak:
-"Wiesz, dziś na targu staroci było takie PIĘKNE, stare godło Polski, w bardzo dobrej cenie, szkoda, że nie kupiłem".
Później to właśnie godło, znajduję schowane w bagażniku naszego samochodu. Mąż pytany co to jest?????, najczęściej odpowiada: -"To naprawę super okazja, za kilka lat, jak Zosia dorośnie, będzie miało dużą wartość". I tak z dnia na dzień przybywa nam tych super-okazyjnych rzeczy, które czekają na podwojenie swojej wartości wraz z podwojeniem wieku naszego dziecka. Aż strach pomyślę jak to nasza Zosia posag z nich uzbiera. Hitem ostatnich zakupów okazała się mała książeczka misjonarska z końca XIX w, kupiona OKAZYJNIE w bardzo dobrej cenie.
Poniżej świeżutki nabytek, prawdziwy klaser, dla Zosi na później...

niedziela, 27 listopada 2011

Cała naprzód!!!!

Ruszyła! Nie ważne, że bokiem, ważne, że do przodu. Taranuje wszystko co stanie jej na drodze. Swój nieodłączny samochód traktuje jako przedmiot pierwszej potrzeby. Od razu po przebudzeniu wskazuje go palcem i krzyczy "daj". Po powrocie ze żłobka momentalnie odnajduje go i do końca wieczoru są nierozłączni:) Sami zobaczcie...

niedziela, 20 listopada 2011

Motoryzacja c.d

Z fanki motoryzacji, nasza córka stała się wielbicielką sportów ekstremalnych. Wybór pojazdu padł na małe, sportowe i bardzo skrętne autko.Zosia osiąga w nim zawrotna prędkość 5 km na godzinę. Po uśmiechu kierowcy sądząc, wrażenia są niezapomniane.


W międzyczasie, Zosia zrobiła również uprawnienia na przewóz osób. W wolnym czasie szaleje z koleżankami na pace

niedziela, 13 listopada 2011

3 dni i 40 ° C

To nie last minute w Egipcie tylko wyrzynające się kły naszej Zosi.. Na nasze nieszczęście Zosia wybrała opcje all inclusive: płacz 24h na dobę, dentinox i nurofen w czopkach bez limitu, animacje zapewniane przez rodziców o każdej porze dnia i nocy. Codzienne wycieczki fakultatywne do dyżurnej przychodni - wliczone w cenę.
Życzcie nam aby te "wakacje" jak najszybciej się skończyły...

sobota, 12 listopada 2011

Mała patriotka



Zosia postanowiła uczcić swoje pierwsze święto niepodległości. W tym celu wyposażyła się w niezbędne rekwizyty symbolizujące wolność.
Z pomocą przyszły przedszkolne"ciocie" wyposażając każdego malucha w biało - czerwoną chorągiewkę, rozmiarem dopasowaną do małego patrioty. Pomogła również babcia przywożąc pyszne Rogale Marcińskie, które dla mieszkańców wielkopolski mają smak wolności. Kto próbował ten wie, że są naprawdę niepowtarzalne a kto nie wie o czym pisze, niech w przyszłym roku koniecznie spróbuje:) Zosia próbowała i była zachwycona!!!

wtorek, 8 listopada 2011

"Do biedronki przyszedł żuk.."


W roli żuka Zosia,w roli biedronki...biedronka. Na prośbę wiernych czytelników zamieszczam kilka informacji dotyczących naszego dziecka. Wpisów rzeczywiście ostatnio coraz mniej, ale usprawiedliwiam się brakiem czasu i nadmiarem codziennych rutynowych obowiązków.
Zosia rośnie jak na drożdżach, codziennie uczy się nowych rzeczy. Sama wstaje, coraz lepiej utrzymuje równowagę. Powiększyła również zasób swojego słownictwa o wszechobecne "DAJ!" oraz "oko"", które bezbłędnie wskazuje na wszystkich rysunkach. To "daj" spędza nam ostatnio sen z powiek bo wszystko teraz trzeba dać. Krople do nosa-DAJ!, klucze- DAJ!, kable-Daj, wszystko -DAJ!!! a potem biedny rodzicu szukaj wiatru w polu tego co dane i na miejsce nie odłożone.
Nie można pominąć również dwóch nowych zębów (dolne dwójki), których obecność odkryliśmy zupełnie przypadkiem, po czterech dniach, kręcąc się na karuzeli:)
Zosia coraz chętniej chodzi do "Klubu malucha". Widok "klubowych" cioci nie tylko nie powoduje już napadów płaczu ale wręcz euforie i zadowolenie. Ciocia= dobra zabawa i o to przecież chodziło!!! Cieknący nos przestał być również powodem do zmartwień. "Gile" zamieszkały w naszej rodzinie na dobre i po prostu przestaliśmy się nimi przejmować.
Tyle na dziś, reszta na bieżąco.

niedziela, 30 października 2011

Jazda próbna...

Zosia wraz z wiekiem odkrywa w sobie nowe zainteresowania i pasje. Ostatni weekend upłynął pod znakiem motoryzacji. Miesiące lecą a dziecko nadal bez samochodu:) Kilku dealerów (głównie chińskich) udostępniło swoje pojazdy na jazdę próbną, tak aby Zosia sama mogła zdecydować, który z nich podoba jej się najbardziej. Liczyła się nie tylko ilość "koni pod maską" ale przede wszystkim piękna linia, mnogość kolorów i łatwość w parkowaniu. Ważne też aby pojazd głośno trąbił i nie wymagał zbyt dużego wysiłku podczas prowadzenia. Mimo kilkugodzinnych prób, Zosia nadal się wah.a Zakup samochodu to poważna sprawa a wybór naprawdę ogromny. Może ktoś z was pomoże naszej Zosi w podjęciu mądrej decyzji.


"....ruszyła maszyna po szynach ospale..."

na piechotę będę szybciej


Ciasny ale własny:)



Lipa, ten model jeździ tylko do tyłu i nie ma kierownicy:(


mały ale zwrotny


"Trudny wybór, trudna rada.."


A może by tak przerzucić się na policyjnego ścigacza


Tato, to ja prowadzę, co mi tu kręcisz!!!


Ojej, ale gdzie ja go zaparkuje???


Kobiety na traktory!!!


Ten odpada, nie dość, że na monety to jeszcze kierownica za wysoko...

czwartek, 13 października 2011

Trzecia trzydzieści... czyli nocne rozmowy z Z.

Akcja dzieje się w dwóch pokojach: Sypialnia Zosi i Sypialnia Rodziców. Aktorów trzech: Zosia, Mama Zosi, Tata Zosi. Gatunek: Komedia albo dramat? Oceńcie sami. Tłumaczenie ze słuchu i pamięci: Tata Zosi.

Zosia: Eee...
Mama Zosi: O nie! Teraz Twoja kolej.
Tata Zosi: Poczekaj chwilę.
--- MZ bez słowa wstaje i pośpiesznie tupta do Sypialni Zosi.
Z: Eee… [tłum. O Mama, a Ty co tu robisz?]
--- MZ zaczyna karmić piersią, krótka chwila ciszy.
Z: Eee… [Ale ja nie chciałam jeść, tylko przewróciłam się na drugi bok i tak mi się wymsknęło, a Ty od razu lecisz]
--- MZ chwilę tuli Z w ramionach, odkłada Z i wraca do Sypialni Rodziców, kładąc się do łóżka uderza głową w krawędź parapetu. Pada kilka mocnych słów, których nie warto powtarzać.
Z: Eee… [hej, jak to? dokąd idziesz? gdzie jesteś?]
Z: Eee… [co mnie tak zostawiasz, przecież po jedzeniu bawimy się]
Z: Eee… [hej, właśnie sobie usiadłam]
MZ: Teraz Ty idziesz, Ona nie śpi…
TZ: Daj jej chwilę i sama się wyciszy…
Z: Eee… [przecież chwilę temu tu byłaś, a teraz zostawiasz mnie samą?]
MZ: Kurczę, idziesz czy nie?
TZ: Poczekaj chwilę, przecież Ona nie płacze.
Z: Eee… [czy ktoś przyjdzie pobawić się ze mną?]
Z: Eee… [przecież ja tu siedzę i czekam]
Z: Eee… [ale nudy, dlaczego nikt nie przychodzi?  to chyba nie będzie zabawy]
Z: Eee… [no to ja idę spać]
--- Z jeszcze chwilę stuka paluszkami w szczebelki łóżka i pada na poduszkę, TZ idzie do Sypialni Zosi i przykrywa ją kocem. Z śpi.

Uwierzmy w nasze maleństwa. Kto jak nie my rodzice ma to zrobić. Kiedy jak nie w nocy!

Trwało to wszystko
Może dwie chwilki.
A zobaczyłem
Ten świat uroczy,
Gdy miałem właśnie
Przymknięte oczy.
[przypis: oczywiście Julian Tuwim, Cuda i Dziwy]

poniedziałek, 10 października 2011

Nuda...

Ostatni tydzień upłynął nam pod znakiem choroby i siedzenia w domu. Zosia znowu podłapała jakiegoś wirusa, który sprawił, że wyglądała jak nakrapiane indycze jajo. Nikt nie wiedział co jej jest, niektórzy nawet sugerowali hospitalizacje, antybiotyk i kwarantannę:). Na szczęście wszystko się dobrze skończyło i Zosia odzyskała swoje naturalne umaszczenie.
Zosia przyzwyczajona do "klubowego" zamieszania źle znosiła domową nudę a my stawaliśmy na głowie aby jej ten czas uprzyjemnić...



-Tu dotknę, tam uderzę i muzyka gra. Co prawda technika pozostawia jeszcze trochę do życzenia ale najważniejsze, że obie ręce pracują


- No, o śliwkach to ja wiem wszystko, w końcu nazwisko zobowiązuje...

-śliweczkę dla Pani?



- Dziwna rzecz ta kapusta, im więcej się jej próbuje tym więcej jej na podłodze i ubraniu.

wtorek, 4 października 2011

Załapała

Nie wiem czy to przypadek czy może szczęście, ale Zosia bardzo polubiła swój nowy nocnik. Siedzi na nim często i chętnie, nadrabiając w międzyczasie zaległości wydawnicze. Efekty są zadowalające, pieluszki starczą na dłużej. Same zalety ma nasz nowy przyjaciel. Polecam wczesną naukę korzystania z nocnika, Nawet jeśli maluch nie wie o co chodzi (bo Zosia nie wie) to zachwycone miny rodziców na widok zawartości nocnika, mobilizują go do siedzenia na nim:).

niedziela, 2 października 2011

Pigwobranie

Tak, tak, pigwobranie! Kilka lat temu, kiedy pierwszy raz spróbowałem konfitury z pigwy od razu oczarowała mnie ona swoim smakiem, aromatem, kolorem... wszystkim (czego język inżyniera nie potrafi opisać). Pigwy trzeba spróbować, po prostu. Dlatego kiedy tylko zobaczyłem ją na targu nie mogłem przejść obojętnie. 
Wraz z Zosią zabraliśmy się za przygotowanie konfitury z pigwy.
Jak podaje dr Google pigwa ma siedem razy więcej witaminy C od cytryny (dlatego nazywana jest polską cytryną). Pigwy nie należy mylić z pigwowcem (pierwsze do drzewo, a drugie to krzew, różnią się także wielkością owoców).

Obróbka pigwy nie jest łatwa, ale z odpowiednim narzędziem można sobie poradzić. Narzędzie obsługiwał Tata Zosi.
 Przepis na konfiturę jest bardzo prosty- pigwa:cukier, 1:1.

W kilku słoikach zamknęliśmy smak lata - będzie idealny dodatek na jesienne wieczory do herbaty (w wersji dla dorosłych przygotowałem również nalewkę- mam nadzieję, że i jej wystarczy na kilka wieczorów, albo przynajmniej, że doczeka jesieni, ale ciii....).

Wybaczcie, ale nie mogłem się powstrzymać żeby nie dodać zdjęcia Zosi. Pozdrawiamy!