środa, 27 lipca 2011

Komuno wróć...

nie cała i nie na zawsze, ale koniecznie w kwestii zagospodarowania osiedlowej przestrzeni mieszkalnej I NA WSZYSTKIE PLACE ZABAW!!!
Kupując mieszkanie nie zwracaliśmy zupełnie uwagi na to jak finalnie będzie wyglądać nasze małe osiedle. Bardziej od alejek, interesował nam metraż balkonu a od placu zabaw powierzchnia garażu. Błąd, pomyłka, niedopatrzenie. Okazało się, że chodników brak bo wszystkie służą za miejsce postojowe samochodów a o kodeksowym 1,5 metrowym miejscu dla przechodnia nawet nie ma co marzyć. Plac zabaw jest... ale tak jakby go nie było. Miał być ładny i duży ale w tym miejscy developer zdołał upchnąć malutki bloczek i z placu zostało oto to małe koromysło bez śladu cienia i drzew... Odkąd pojawiła się Zosia, rekreacyjna funkcja a raczej dysfunkcja naszego osiedla stała się nagle czymś bardzo dokuczliwym.



Dlatego też, wraz z Zosią,, w poszukiwaniu cienia i trasy spacerowej, regularnie odwiedzamy pobliskie 40-letnie osiedle. Są tam nie tylko chodniki dla przechodniów, ale również szerokie aleje (pojęcie niewystępujące na nowych osiedlach zupełnie), zielone skwery z ławkami, stare drzewa dające dużo potrzebnego cienia i piękne, odremontowane place zabaw (mało oblegane bo średnia wieku na tych gierkowskich osiedlach przekracza pewnie 60-tkę:).
Wiem co powiecie, że zielone place i skwery były rekompensatą za miniaturowe balkoniki i ślepe kuchnie, ale widocznie ówcześni architekci przed wygodne lokum przedkładali integracje, spotkania towarzyskie, w czasie których, w czynie społecznym można było przekopach rabaty:)...ach dawne czasy.
Dla tych co tak jak ja lubią sobie przypomnieć jak było kiedyś, polecam tą oto kronikę filmową. Łza się w oku kręci:)

poniedziałek, 18 lipca 2011

Qulturalny weekend

Tym razem przyszedł czas na wyprawę do stolicy. Niech od małego Zosia chłonie wielkomiejski kurz..:) Warszawa naprawdę da się lubić zwłaszcza, gdy warszawiacy wskażą ciekawe miejsca. Zaczęliśmy od...placu zabaw bo takich placów jak w Warszawie nie ma w całym Lublinie:) Zosia wraz z tatą postanowiła wykorzystać okazje i wypróbować wszystkie dostępne urządzenia.



Później odwiedziliśmy Park Rzeźby na Bródnie, gdzie podczas warsztatów dzieci miały możliwość własnoręcznie zbudować Togune i podpatrzeć jak artysta z Mali, tworzy na ich oczach afrykańską maskę. Starsze dzieci były zachwycone, Zosi jedynie ciekawa czy stworzone właśnie dzieło da się wziąć do buzi w celu masażu dziąseł:) Warsztatom towarzyszył piknik i poszukiwanie niewidzialnej rzeźby. Piękny park, piękne popołudnie!!!




Niedzielne przedpołudnie spędziliśmy w teatrze "dwóch aktorów i jednego widza" na przedstawieniu "Na straganie". Ciekawa scenografia, wartka akcja, młodzi aktorzy w świetnej formie. Polecam gorąco choć bardzo trudno o bilety:)


Popołudniu, jak wielu warszawiaków, wybraliśmy się do Łazienek Królewskich, aby w akompaniamencie Zosiowych krzyków, wysłuchać chopinowskiego koncertu. Po koncercie był jeszcze czas na karmienie wiewiórek orzechami i już trzeba było wracać do domu. Szkoda, szkoda, że ta Warszawa nie jest w Lublinie albo Lublin w Warszawie.

wtorek, 12 lipca 2011

Jedna zabawka wiele możliwości


Gorąco polecam zabawkę typu "kolorowe koła"! Daje nieskończenie wiele kombinacji zabawy a ilu rzeczy można się przy tym nauczyć...kształtów, kolorów, wielkości. Rozebrana na części , łatwo mieści się do torby i wszędzie można ją ze sobą zabrać, choćby częściowo, np na basen:) Nasza Zosia wprost za nią przepada, zresztą sami zobaczcie...

Znajdź 3 różnice na zdjęciach




Prawie jak koło ratunkowe:)


Zosiu, dlaczego masz takie duże oczy???


Zosiu, dlaczego masz takie duże uszy???

Szkoda tylko, że 3ciej ręki brak, byłaby zabawa:)

sobota, 9 lipca 2011

Zdjęcie







 Z okazji zbliżającego się urlopu i bliżej nieskonkretyzowanych planów wyjazdowych, postanowiliśmy wyrobić Zosi dowód osobisty. Do dowodu potrzebne są 2 zdjęcia z widocznym lewym profilem i  lewym uchem. Łatwo powiedzieć trudniej wykonać... Zdjęcie postanowiliśmy wykonać samodzielnie w domu bez środków zwiotczających:)  Prób było kilka, efekty oceńcie sami.


 Obawiam się jednak, że pani z urzędu wydającego dowody, zakwestionuje poprawność wykonanych przez nas zdjęć i wyśle nam do profesjonalnego fotografa.

wtorek, 5 lipca 2011

Czas tylko z tatą

Wróciłam do pracy! Trochę szybko i nieoczekiwanie i na razie tylko na kilka godzin, ale nie zmienia to faktu, że dziecię podczas mojej nieobecności, pozostaje pod czujnym nadzorem taty. Na razie oboje świetnie sobie radzą, niemalże niezauważając mojej nieobecności. Gdyby tylko tata mógł dziecku dać mleko...


Niestety, nadal sen z powiek spędza nam nieszczęsna butelka, na widok której Zosia robi się sino-fioletowa i gwałtownie ją odpycha machają nogami i rękami. Uwzięła się na nią i już!!!Chyba po prostu odpuścimy etap butelkowy i od razu przejdziemy na etap kubkowy. Oby się udało.