czwartek, 1 grudnia 2011
Dla Zosi...na później....
Mój mąż jest mistrzem w kupowaniu!. Najlepiej tych z drugiej ręki i tych zupełnie nieużytecznych (bezużytecznych!!!). Wiedząc z góry jaka będzie moja reakcja na kolejne: platerowe cukiernice, starodawne żelazko czy zegar z kukułką wybijający każdą godzinę (na pewno wasza babcia miała taki, moja miała:) powoli mnie do tego przygotowuje. Zaczyna się mniej więcej tak:
-"Wiesz, dziś na targu staroci było takie PIĘKNE, stare godło Polski, w bardzo dobrej cenie, szkoda, że nie kupiłem".
Później to właśnie godło, znajduję schowane w bagażniku naszego samochodu. Mąż pytany co to jest?????, najczęściej odpowiada: -"To naprawę super okazja, za kilka lat, jak Zosia dorośnie, będzie miało dużą wartość". I tak z dnia na dzień przybywa nam tych super-okazyjnych rzeczy, które czekają na podwojenie swojej wartości wraz z podwojeniem wieku naszego dziecka. Aż strach pomyślę jak to nasza Zosia posag z nich uzbiera. Hitem ostatnich zakupów okazała się mała książeczka misjonarska z końca XIX w, kupiona OKAZYJNIE w bardzo dobrej cenie.
Poniżej świeżutki nabytek, prawdziwy klaser, dla Zosi na później...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziadek Stasia również pochował w piwnicy drogocenne przedmioty, m.in. klasery:) Czeka mnie to samo:) Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńoooo ja ! to muszę szybko zejść do piwnicy bo klaserów mamy pełno :D
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam ja to akurat rozumiem. Kto wytlumaczy mężowi, że musze to mieć?
OdpowiedzUsuńhttp://www.centrumarchitektury.org/aktualnosci_news_files/katalog.pdf
hehe! chyba mam naturę jak Zosiowy tata :)
OdpowiedzUsuńKocham starocie :)