niedziela, 30 października 2011

Jazda próbna...

Zosia wraz z wiekiem odkrywa w sobie nowe zainteresowania i pasje. Ostatni weekend upłynął pod znakiem motoryzacji. Miesiące lecą a dziecko nadal bez samochodu:) Kilku dealerów (głównie chińskich) udostępniło swoje pojazdy na jazdę próbną, tak aby Zosia sama mogła zdecydować, który z nich podoba jej się najbardziej. Liczyła się nie tylko ilość "koni pod maską" ale przede wszystkim piękna linia, mnogość kolorów i łatwość w parkowaniu. Ważne też aby pojazd głośno trąbił i nie wymagał zbyt dużego wysiłku podczas prowadzenia. Mimo kilkugodzinnych prób, Zosia nadal się wah.a Zakup samochodu to poważna sprawa a wybór naprawdę ogromny. Może ktoś z was pomoże naszej Zosi w podjęciu mądrej decyzji.


"....ruszyła maszyna po szynach ospale..."

na piechotę będę szybciej


Ciasny ale własny:)



Lipa, ten model jeździ tylko do tyłu i nie ma kierownicy:(


mały ale zwrotny


"Trudny wybór, trudna rada.."


A może by tak przerzucić się na policyjnego ścigacza


Tato, to ja prowadzę, co mi tu kręcisz!!!


Ojej, ale gdzie ja go zaparkuje???


Kobiety na traktory!!!


Ten odpada, nie dość, że na monety to jeszcze kierownica za wysoko...

czwartek, 13 października 2011

Trzecia trzydzieści... czyli nocne rozmowy z Z.

Akcja dzieje się w dwóch pokojach: Sypialnia Zosi i Sypialnia Rodziców. Aktorów trzech: Zosia, Mama Zosi, Tata Zosi. Gatunek: Komedia albo dramat? Oceńcie sami. Tłumaczenie ze słuchu i pamięci: Tata Zosi.

Zosia: Eee...
Mama Zosi: O nie! Teraz Twoja kolej.
Tata Zosi: Poczekaj chwilę.
--- MZ bez słowa wstaje i pośpiesznie tupta do Sypialni Zosi.
Z: Eee… [tłum. O Mama, a Ty co tu robisz?]
--- MZ zaczyna karmić piersią, krótka chwila ciszy.
Z: Eee… [Ale ja nie chciałam jeść, tylko przewróciłam się na drugi bok i tak mi się wymsknęło, a Ty od razu lecisz]
--- MZ chwilę tuli Z w ramionach, odkłada Z i wraca do Sypialni Rodziców, kładąc się do łóżka uderza głową w krawędź parapetu. Pada kilka mocnych słów, których nie warto powtarzać.
Z: Eee… [hej, jak to? dokąd idziesz? gdzie jesteś?]
Z: Eee… [co mnie tak zostawiasz, przecież po jedzeniu bawimy się]
Z: Eee… [hej, właśnie sobie usiadłam]
MZ: Teraz Ty idziesz, Ona nie śpi…
TZ: Daj jej chwilę i sama się wyciszy…
Z: Eee… [przecież chwilę temu tu byłaś, a teraz zostawiasz mnie samą?]
MZ: Kurczę, idziesz czy nie?
TZ: Poczekaj chwilę, przecież Ona nie płacze.
Z: Eee… [czy ktoś przyjdzie pobawić się ze mną?]
Z: Eee… [przecież ja tu siedzę i czekam]
Z: Eee… [ale nudy, dlaczego nikt nie przychodzi?  to chyba nie będzie zabawy]
Z: Eee… [no to ja idę spać]
--- Z jeszcze chwilę stuka paluszkami w szczebelki łóżka i pada na poduszkę, TZ idzie do Sypialni Zosi i przykrywa ją kocem. Z śpi.

Uwierzmy w nasze maleństwa. Kto jak nie my rodzice ma to zrobić. Kiedy jak nie w nocy!

Trwało to wszystko
Może dwie chwilki.
A zobaczyłem
Ten świat uroczy,
Gdy miałem właśnie
Przymknięte oczy.
[przypis: oczywiście Julian Tuwim, Cuda i Dziwy]

poniedziałek, 10 października 2011

Nuda...

Ostatni tydzień upłynął nam pod znakiem choroby i siedzenia w domu. Zosia znowu podłapała jakiegoś wirusa, który sprawił, że wyglądała jak nakrapiane indycze jajo. Nikt nie wiedział co jej jest, niektórzy nawet sugerowali hospitalizacje, antybiotyk i kwarantannę:). Na szczęście wszystko się dobrze skończyło i Zosia odzyskała swoje naturalne umaszczenie.
Zosia przyzwyczajona do "klubowego" zamieszania źle znosiła domową nudę a my stawaliśmy na głowie aby jej ten czas uprzyjemnić...



-Tu dotknę, tam uderzę i muzyka gra. Co prawda technika pozostawia jeszcze trochę do życzenia ale najważniejsze, że obie ręce pracują


- No, o śliwkach to ja wiem wszystko, w końcu nazwisko zobowiązuje...

-śliweczkę dla Pani?



- Dziwna rzecz ta kapusta, im więcej się jej próbuje tym więcej jej na podłodze i ubraniu.

wtorek, 4 października 2011

Załapała

Nie wiem czy to przypadek czy może szczęście, ale Zosia bardzo polubiła swój nowy nocnik. Siedzi na nim często i chętnie, nadrabiając w międzyczasie zaległości wydawnicze. Efekty są zadowalające, pieluszki starczą na dłużej. Same zalety ma nasz nowy przyjaciel. Polecam wczesną naukę korzystania z nocnika, Nawet jeśli maluch nie wie o co chodzi (bo Zosia nie wie) to zachwycone miny rodziców na widok zawartości nocnika, mobilizują go do siedzenia na nim:).

niedziela, 2 października 2011

Pigwobranie

Tak, tak, pigwobranie! Kilka lat temu, kiedy pierwszy raz spróbowałem konfitury z pigwy od razu oczarowała mnie ona swoim smakiem, aromatem, kolorem... wszystkim (czego język inżyniera nie potrafi opisać). Pigwy trzeba spróbować, po prostu. Dlatego kiedy tylko zobaczyłem ją na targu nie mogłem przejść obojętnie. 
Wraz z Zosią zabraliśmy się za przygotowanie konfitury z pigwy.
Jak podaje dr Google pigwa ma siedem razy więcej witaminy C od cytryny (dlatego nazywana jest polską cytryną). Pigwy nie należy mylić z pigwowcem (pierwsze do drzewo, a drugie to krzew, różnią się także wielkością owoców).

Obróbka pigwy nie jest łatwa, ale z odpowiednim narzędziem można sobie poradzić. Narzędzie obsługiwał Tata Zosi.
 Przepis na konfiturę jest bardzo prosty- pigwa:cukier, 1:1.

W kilku słoikach zamknęliśmy smak lata - będzie idealny dodatek na jesienne wieczory do herbaty (w wersji dla dorosłych przygotowałem również nalewkę- mam nadzieję, że i jej wystarczy na kilka wieczorów, albo przynajmniej, że doczeka jesieni, ale ciii....).

Wybaczcie, ale nie mogłem się powstrzymać żeby nie dodać zdjęcia Zosi. Pozdrawiamy!