Pierwszy pełny tydzień żłobkowo-klubowy za nami! Powoli, powoli wbijamy się w rutynę wychodzenia z domu na czas, wcześniejszego przygotowywania zupek, kompocików i owoców, planowania garderoby na dzień następny. Jakoś idzie choć nie napiszę, że idealnie. Zosia czasami bywa smutna i zamyślona a widok"Klubu Malucha" nie budzi w niej dzikiego entuzjazmu. Mam nadzieję, że czas zrobi swoje i niedługo już nie będzie pamiętać, że kiedyś było inaczej, tzn bez klubu:) Przez te zmiany cierpię na totalny brak czasu. Po powrocie z pracy zostają tylko 2 godziny i już trzeba myć, smarować, kąpać i kłaść spać, Zosię i siebie bo przecież nazajutrz wszystko od nowa.
Jak na złość kolejne zęby dają o sobie znać. Widocznie moja córka postanowiła mieć już pełen komplet na swoje pierwsze urodziny. Obecnie dysponuje już 6 sztukami a idą kolejne bo gile do pasa i nocne marudzenie w pełnym rozkwicie. Zgaduj zgadule, które to i w jakim miejscu smarować "znieczulaczem" Przez te zębowe gile chyba musimy zostać z nią kilka dni w domu bo jakoś trudno mi wyobrazić sobie "klubową ciocię" goniącą za Zosią z fridą i wysysającą zawartość nosa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz