wtorek, 20 września 2011
Cisza w eterze...
bo Zosia chora... Pierwszy raz tak na poważnie tzn z antybiotykiem i temperaturą. Z tą chorobą to jest tak jak z samosprawdzającą się przepowiednią. Mówisz o niej, myślisz o niej więc ona tzn ta choroba, wreszcie przychodzi. Odkąd oddałam Zosie do klubu malucha, codziennie bacznie ją oglądałam w poszukiwaniu przeziębienia, kataru, chrypki czy choćby małego gluta. Tak patrzyłam, tak sprawdzałam, że wreszcie pojawiło się: zapalenie gardła. Zosiowa niedyspozycja zatrzymała nas w domy, gdzie na zmianę z mężem i moją mamą, mamy przy Małej dyżury. Szkoda, bo przez ten tydzień odzwyczai się od klubu i przez kolejny znów będziemy musieli ją przyzwyczajać do rozłąki. Na razie Zosia błąka się po domu, w bliżej nieokreślonym kierunku, szukając miejsca, dla siebie i swojej kocoprzytulanki, gdzie można się zdrzemnąć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj, zdrowiej Zosiu!
OdpowiedzUsuńtrzymajcie się dzielnie i ciepło :)
To teraz wyglądajcie zdrowia ... tak jak wyglądaliście choroby :). Będzie dobrze, szkoda tylko, że antybiotykiem trzeba było zadziałać.
OdpowiedzUsuńbiedactwo ale to dzielna dziewczynka i szybko dojdzie do siebie, pozdrawiam Was cieplutko:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję, Zosia ma się już lepiej, dużo lepiej:)
OdpowiedzUsuń