...oto jest pytanie??? Szkół jest tyle ilu rodziców ale dwie najbardziej popularne mówią, że dziecko przede wszystkim powinno się bawić, bawić,, bawić bo na naukę przyjdzie czas i druga szkoła, która mówi, że malutkie dziecko błyskawicznie się uczy właśnie poprzez zabawę.
Wybraliśmy tą drugą, skuszeni książkami: G. Doman: "Jak nauczyć małe dziecko czytać" i Katarzyny Rojkowskiej opisującymi metody nauki czytania i liczenia dzieci w wieku 0-5 lat. Postanowiliśmy zamiar wprowadzić w życie i tak już od kilku miesięcy uczymy małą Zosie czytać a od 2 tygodni również liczyć.
Szaleństwo powiecie bo dziecina przecież malutka, nic nie rozumiejąca to po cóż jej mącić w głowie jakimiś planszami, drukami, kropkami itp. Ale właśnie wiek jej jest jej największym atutem bo im mniejsze dziecko tym szybciej się uczy.
Naturalna ciekawość dziecka, jego entuzjazm i świeżość sprawiają, że nie traktuje ono nauki czytania czy liczenia jako przykrego obowiązku, ale jako świetną zabawę. Już po kilka dniach pokazywania Zosi plansz z wyrazami, widać było, że to ją cieszy i że jest w stanie rozpoznać nowy wyraz w zestawie. Jeśli przestrzega się kilku ważnych zasad to taka nauka może być dla dziecka świetna zabawą a w przyszłości, kto wie, może rzeczywiście zaowocuje umiejętnością czytania.
Materiały do nauki można kupić przez internet lub przygotować samemu. W sieci pełno jest stron i instrukcji w jaki sposób stworzyć takie zestawy. Nasi znajomi z lekkim uśmiechem patrzą na to jak w każdą podróż zabieramy ze sobą komplety z wyrazami i kropki do liczenia, ale w tej metodzie oprócz dobrej zabawy liczy się konsekwencja i systematyczność i nie ma od niej odpoczynku nawet na czas wakacji.
Polecam naukę czytania i liczenia. Nawet jeśli rezultatem jej nie będzie płynne czytania w wieku 3 lat, to jest to piękny czas spędzony tylko z dzieckiem, który ono na pewno doceni:)
Dla niedowiarków polecam obejrzenie kilku filmików, niewątpliwie zachęcają do pracy...
Nominacja do nagrody ONE LOVELY BLOG AWARD, ZAPRASZAM: http://frajdap.blogspot.com/2011/08/niespodzianka-nieprzyrodnicza.html
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńpodczytuję was i tak się zastanawiam po ostatnim waszym wpisie, czy ktoreś z was nie jest czasem nauczycielem? Generalnie macie ciekawe podejście do życia i dziecka. Takie inne niż inni :)
A i o problemach niewiele na blogu - czyżby ich nie było? Bo u mnie to o braku sił i o marudzeniu Dawida przeczytać można, bo tak jest niestety.
Pozdrawiam, życzę wszystkiego najlepszego a od czasu do czasu pozwolę sobie na odezwanie sie w formie komentaarz :)
Monika, mama Dawidka
http://mojebyciemama.blog.onet.pl/
Jeśli towarzyszy się dziecku w tej "nauce" to myślę, że wszystkie strony mogą mieć niezłą frajdę. Stawiam więc na zabawę !
OdpowiedzUsuńTrudniejsze momenty też się zdarzają czy raczej zdarzały bo im Zosia starsza tym ich mniej. Na szczęście te trudne chwile szybko się zapomina więc nie ma co ich utrwalać na blogu. Wolę pamiętać uśmiechy, zabawy i wygłupy. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę samych radosnych chwil w wychowaniu synka:)
OdpowiedzUsuń:) Bardzo interesujące co napisałaś, hmmm tą metodą uczona była moja najstarsza córka, ale ona miała 3 latka więc troszę więcej niż Twoja, hmmm może i ja bym znalazła czas i jedocześnie uczuła dwie córki???
OdpowiedzUsuńPani wpis zainspirował mnie do zabawy z moim synkiem :) Bardzo dziękuję za inspirację.Na razie startujemy z czytaniem :) A Zosia śliczna!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
w takim razie bardzo się cieszę i życzę dobrej zabawy:)
OdpowiedzUsuń