nie cała i nie na zawsze, ale koniecznie w kwestii zagospodarowania osiedlowej przestrzeni mieszkalnej I NA WSZYSTKIE PLACE ZABAW!!!
Kupując mieszkanie nie zwracaliśmy zupełnie uwagi na to jak finalnie będzie wyglądać nasze małe osiedle. Bardziej od alejek, interesował nam metraż balkonu a od placu zabaw powierzchnia garażu. Błąd, pomyłka, niedopatrzenie. Okazało się, że chodników brak bo wszystkie służą za miejsce postojowe samochodów a o kodeksowym 1,5 metrowym miejscu dla przechodnia nawet nie ma co marzyć. Plac zabaw jest... ale tak jakby go nie było. Miał być ładny i duży ale w tym miejscy developer zdołał upchnąć malutki bloczek i z placu zostało oto to małe koromysło bez śladu cienia i drzew... Odkąd pojawiła się Zosia, rekreacyjna funkcja a raczej dysfunkcja naszego osiedla stała się nagle czymś bardzo dokuczliwym.
Dlatego też, wraz z Zosią,, w poszukiwaniu cienia i trasy spacerowej, regularnie odwiedzamy pobliskie 40-letnie osiedle. Są tam nie tylko chodniki dla przechodniów, ale również szerokie aleje (pojęcie niewystępujące na nowych osiedlach zupełnie), zielone skwery z ławkami, stare drzewa dające dużo potrzebnego cienia i piękne, odremontowane place zabaw (mało oblegane bo średnia wieku na tych gierkowskich osiedlach przekracza pewnie 60-tkę:).
Wiem co powiecie, że zielone place i skwery były rekompensatą za miniaturowe balkoniki i ślepe kuchnie, ale widocznie ówcześni architekci przed wygodne lokum przedkładali integracje, spotkania towarzyskie, w czasie których, w czynie społecznym można było przekopach rabaty:)...ach dawne czasy.
Dla tych co tak jak ja lubią sobie przypomnieć jak było kiedyś, polecam tą oto kronikę filmową. Łza się w oku kręci:)
Mamy to samo a raczej nie mamy - niestety. Miało być pięknie, wyszło jak zwykle. Teraz tuż za huśtawką i tuż przed zjeżdżalnią wystają betonowe krawężniki - bosko.
OdpowiedzUsuńDuża różnica, ale co prawda to prawda że starsze place zabaw były stanowczo większe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się że znalazłam Twój blog. Łączy nas bycie uczennicami naszych córek.
OdpowiedzUsuńNie chcę komuny :) Mieszkam na osiedlu z lat 50-tych, na którym są trzy place zabaw. Ten sprzed 20 lat nie spełnia swojej funkcji. Podobnie ja te sprzed 5 lat.
Ja też nie chce komuny...no może tylko trochę bo do dziś z uśmiechem wspominam jak plac zabaw i trzepak były centrum mojego dziecinnego świata. Teraz na naszym osiedlu nawet nie ma nawet miejsca na trzepak i nie ma miejsca na wspólne spędzanie czasu.
OdpowiedzUsuńwitam :)
OdpowiedzUsuńja mieszkam właśnie na takim starym osiedlu, przeprowadziłam się "chwilowo" z nowego i rzeczywiście różnica jest kolosalna. mieszkanie jest takie sobie... balkonik mikroskopijny, łazienka też, ale cała przestrzeń dookoła... jak w lesie :) mieszkamy na trzecim piętrze, a w okna zaglądają nam ogromne drzewa, akacje, które wiosna szaleńczo pachną, place zabaw są wszędzie i ogromne, odległość między blokami jest taka, że na nowym osiedlu na pewno upchnięto by jeszcze ze dwa bloczki pomiędzy. i szczerze mówiąc, kiedy mam już porównanie - wolę stare bloki. przecież nie całe życie siedzi się w mieszkaniu, a kiedy tyle przyrody za oknem aż kusi, żeby sobie pospacerować :)
cieszę się, że ktoś myśli podobnie jak ja:)
OdpowiedzUsuń