wtorek, 30 sierpnia 2011

Ostatnie dni wakacji...



Dlaczego jest tak, że lato przychodzi tak powoli a odchodzi tak szybko. Tyle czekania... kilka tygodni (i to niekoniecznie ciepłach) i już czuć w powietrzu jesień. W tym roku lato miało dla mnie szczególne znaczenie. Byłam na najdłuższych w życiu wakacjach, jeśli wakacjami można nazwać urlop macierzyński:) Wakacje jednak dobiegają końca a przede mną ciężka próba pierwszych rozstań z moją małą Zosią. Od czwartku zasili grono"Klubu Malucha".
Do tej rozłąki przygotowuję się psychicznie już od kilku tygodni. Codziennie powtarzam sobie wszystkie racjonalne argumenty: że klub mały, że Panie są dwie, że blisko pracy, że bezpieczne otoczenie, że dobra opinia, że pozna nowe dzieci... ale im bliżej momentu rozstania tym trudniej racjonalizować argumenty bo przecież: jest taka malutka, będzie tęsknić, na pewno zachoruje, będzie się czuła samotna, że nikt tak się nią nie zajmie jak ja i tak w nieskończoność...
Czas przestać wymyślać za i przeciw i zobaczyć jak będzie. Postanowiłam, że ostatnie dni wolności, przed rozpoczęciem roku żłobkowego, powinny być szczególnie miłe dlatego też:

Moczyliśmy się w jacuzzi


Pojechaliśmy nad piękne jezioro Roguźno, na pojezierzu łęczyńsko-włodawskim







Chodziliśmy na długie spacery i wylegiwaliśmy się w trawie

Ważne, że pozwoliło nam się to ZRELAKSOWAĆ




1 komentarz:

  1. Będzie dobrze! 3mamy za Zosię kciuki! BTW Jakie piękne dwa zęby!

    OdpowiedzUsuń