poniedziałek, 6 czerwca 2011

Sielsko- anielsko

Nawet jeśli nie chodzi się do pracy tylko (jak się niektórym wydaje) leniuchuje z dzieckiem na placu zabaw, wypoczynek się należy. Postanowiliśmy skorzystać z zaproszenia znajomych i wybrać się z nimi na podkarpacką wieś. Nie żadna agroturystyka czy domek letniskowy, prawdziwa wycieczka na prawdziwą wieś. Pierwszy dzień spędziliśmy na błogim nicnierobieniu, dosłowne wczasy "pod gruszą". Objadaliśmy się do nieprzytomności i wylegiwaliśmy na słońcu. Zosia łaskawie pozwoliła nam odpocząć i również z radością korzystała z uroków wsi. Wieczorem, zmęczona świeżym powietrzem, padła jak długa umożliwiając nam obserwacje gwieździstego nieba bo gdzie jak nie na wsi podziwiać gwiazdy.


Drugiego dnia postanowiliśmy cofnąć się w czasie i odwiedzić kolbuszowski skansen gdzie akurat świętowano Zielone Świątki. Miejsce bardzo urokliwe i co ważne pełne prawdziwych, żywych eksponatów. Można było spotkać stuletniego tkacza, praczki czy prząśniczki przy pracy, spróbować samodzielnie wymaglować płótno za pomocą drewnianego walca i kupić drewnianego konia wprost spod dłuta miejscowego artysty. Zabawa przednia, szkoda, że 30-sto stopniowy upał skutecznie utrudniał zwiedzanie, zwłaszcza naszej małej Zosi, która w wózku musiała się nieźle nagimnastykować się aby uniknąć promieni słonecznych.
Po takim weekendzie aż szkoda było wracać do upalnej, miejskiej rzeczywistości gdzie największym wyzwaniem jest znalezienie odrobiny cienia na betonowym placu zabaw....
Dobrze, że już za tydzień kolejna ciekawa wyprawa...ale o tym później.

W naszej rodzinnej stajni przybył nowy koń, wprost z kolbuszowskiego skansenu. Jak Zosia podorośnie, sama będzie mogła wybrać czy jest gniady, siwy, kary czy może kasztanka.

1 komentarz:

  1. Fajnie jest pojechać na wieś....
    Nas też często na nią ciągnie...
    Pozdrawiamy sielsko!

    OdpowiedzUsuń