Przychodzi zdrowa Zosia do Klubu Malucha... a tam jedno kaszlące dziecko. Na drugie dzień Zosia ma już gile w nosie, trzeciego dnia Pani sugeruje, że to Zosia jest chora i należy ją zabrać do domu bo zaraża inne zdrowe dzieci...Matka dziecko zabiera, przez 3 tygodnie leczy je i trzyma w domu po czym znów przyprowadza ZDROWE dziecko do klubu. Tam spotykają jedno kaszlące dziecko i historia zaczyna się powtarzać.
Tym razem matka nie odpuszcza i mówi do Pani, że może należy chore dziecko odesłać do domu bo szkód narobi wśród tych jeszcze zdrowych. Pani tłumaczy, że winni są rodzice, i że one nie mogą odmówić bo rodzice nie mają co zrobić z tym CHORYM dzieckiem.
Pewnie, oni nie mają co z nim zrobić więc do kompletu moje też ma być chore... MASAKRA.
A może by tak nie przyprowadzać chorych dzieci do klubów, żłobków i przedszkoli i zakończyć tą niekończącą się historię.
Nie ma szans - przerabiałam na własnej skórze, będąc po drugiej stronie. Walka z wiatrakami (rodzicami).
OdpowiedzUsuń