czwartek, 5 kwietnia 2012

Szpital domowy

Zosia po dwumiesięcznej przerwie wróciła na chwilę do Klubu Malucha. Powrót był raczej epizodyczny i trwał zaledwie cztery dni za to jego skutki odczuliśmy wszyscy bardzo dosłownie. Zaczęło się tak:
Zosia przyniosła z klubu "uśpioną" jelitówkę, którą po dwóch dnia ukrycia wyszła z całą siłą na jaw, z radością przechodząc również na tatę Zosi. Kiedy już oboje mieli po jelitówce, Zosia dostała zapalenia spojówek i "wirusowego" gardła (dla dociekliwych to takie gardło co jest czerwona ale da radę bez antybiotyku). Gardło dało radę bez, ale za to matka nie dała rady chorując, w tym samym czasie, na zapalenie zatok. Weekend zatem spędziliśmy rodzinnie pokładając się wzajemnie na siebie i licytując komu jest gorzej i które z chorych rodziców powinno zajmować się równie chorym dzieckiem.
Kiedy wydawać by się mogło, że jejmość jelitówką opuszcza nas na stałe okazała się, że ma ją teraz matka i cała zabawa zaczęła się od początku.
Obecnie powoli wracamy do normy bilansując stracone kalorie myślą o świątecznych smakołykach.
Opiekunka z klubu indagowana przeze mnie czy ktoś w żłobku również padł ofiarą rota wirusa przyznała, że owszem ale 2 tygodnie temu więc Zosia musiała złapać ją gdzieś indziej.(!!!)
Do klubu na razie nie wracamy, aż strach pomyśleć co tym razem Zośka przyniosłaby do domu.

2 komentarze:

  1. o jej to nie za wesoło, no to zdrowia dużo dla całej rodzinki !

    OdpowiedzUsuń
  2. oj biedna Zosia :( no i Wy też :( zdrówka .i wesołych świąt .Ania z Kamilkiem

    OdpowiedzUsuń